Czasami trafiam na perełki, które ujawniają swoją moc nieco później, po dłuższej chwili testowania. Tak właśnie było z balsamem od Evree, który jako trzeci dołącza do moich ulubieńców urodzinowego pudełka Pure Beauty. Z balsamem tym polubiliśmy się po dłuższej chwili, ale to nie znaczy, że był słaby i nagle zaczął być super. Ja po prostu bardzo, ale to bardzo nie lubię balsamów :) Skoro jednak postanowiłam poświęcić artykuł na opisanie tego balsamu, możesz być pewna, że jest dobrze.
Poniżej kilka słów od producenta:
Poniżej kilka słów od producenta:
JAK DZIAŁA:
🎂 Odżywia i regeneruje.
🎂 Nawilża.
🎂 Przywraca naturalną miękkość skóry.
SKŁADNIKI AKTYWNE:
🎂 Mocznik.
🎂 Olej makadamia.
🎂 Masło shea.
🎂 Olej makadamia.
🎂 Masło shea.
SPOSÓB UŻYCIA:
Stosuj na osuszoną skórę po kąpieli.
Czas zatem na weryfikację, w życiu.
W bardzo ładnie i estetycznie wyglądającej nowoczesnej butelce, mamy 300 ml produktu, który ma za zadanie pielęgnować skórę naszego ciała. Sama formuła jest delikatnie kremowa i dość przyjemnie się rozprowadza. Zapach jest nienachalny, ładny jak dla mojego nosa. Szybko o nim zapominam i mogę normalnie funkcjonować bez zastanawiania się nad tym co tak pachnie. Tak wolę. Jeżeli chodzi o samo nawilżenie, ja je dostrzegam, nie jest to petarda nawilżająca, ale oddaje swoje skórze. Bardziej nawilżona skóra, jest z automatu gładsza i bardziej miękka w dotyku, więc balsam spełnia wszelkie oczekiwania i obietnice producenta. To jeden z tych kosmetyków, od których nie wymagasz za wiele bo producent go nie przeboostował w reklamach i jesteś zwyczajnie zadowolona z jego działania. Ja polecam zajrzeć w jedno opakowanie do zera.
/Em


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz