Chociaż nie ukrywam, że buteleczka kojarzy mi się z takim płynem, chlebem i ciekawymi historyjkami opowiadanymi przy weselnych stołach, na uroczystościach rodzinnych, przez nasze babcie i dziadków. Ale nie o tym, nie o tym.
Uwielbiam ogórek, jest to mój absolutnie personalny bunt dzieciństwa. Ktoś nie pamiętam już kto ciągle wkładał mi do mojej dziecięcej głowy, że ogórek nie ma ŻADNYCH witamin, ale za to pomidorki to (tu cała lista zalet). Moje dziecięce serce lekko dzikie już wtedy nie chciało się podporządkować, więc zaprzyjaźniło się z ogórkami i tak już zostało. Do tej pory jak mam wybór ogórek vs pomidor, zawsze wybiorę zielone!
Jeżeli czytasz każdy artykuł na moim blogu pewnie już wiesz, że lubię szklane opakowania. Ten hydrolat jest zamknięty w szklanej buteleczce, więc na wstępie ma u mnie +10 do charyzmy. Stosowałam go w swoich testach głównie na włosy, a dokładnie na końcówki, bo przez regularne rozjaśnianie są nieco wysuszone i powiem Ci, że robi dobrą robotę. Nawilża i sprawia, że są bardziej miękkie w dotyku. Na skórze natomiast pozostawia przyjemny chłód na nieco dłuższą chwilę. Nie pozostawia za to żadnych filmów, powłok i innych takich, które by mnie drażniły, a uwierz mi, bardzo nie lubię jak czuję, że mam na sobie jakiś kosmetyk.
Na deserek dodam tylko, że Hydrolat jest stworzony w iście wegański sposób w zgodzie ze wszystkimi normami unijnymi. Wystarczy jedno psiknięcie bo mgiełka się świetnie rozpyla. Godny polecenia produkt zwłaszcza, że występuje on w bardzo bogatej gamie o różnych zapachach.
Zachęcam do zajrzenia do Sylveco gdzie znajdziesz więcej kosmetyków z linii oleiq, jak również do PureBeauty, bo to właśnie dzięki boxom kosmetycznym poznaję takie fajne kosmetyki jak Hydrolat Ogórkowy.
/Em
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz